9 kwi 2016

[Efekt Motyla] Rozdział 3 - Kilka sekund

Łowca i wampir w jednej klasie. To zły pomysł. To kurewsko zły pomysł, ale nikt o nich nie wiedział. Jeszcze gorszym pomysłem jest drażnienie tego łowcy bo się ma świadomość, że nic nie zrobi w tak licznym gronie ludzi. Ale to jest jak drażnienie się z lwem, który jest za kratami. Zabawa jest fajna dopóki zwierze się nie wkurwi i nie odgryzie ci ręki.
Nadszedł kolejny dzień. Kolejny po tym, jak pan łowca postanowił zjawić się w szkole. Wampir oczywiście nie stchórzył. Bo czemu miałby sobie oszczędzić rozrywki w postaci doprowadzania swojego wroga do stanu przedzawałowego z nerwów? A fakt, że raczył się zjawić w szkole dopiero po drugiej lekcji wynikał tylko i wyłącznie z jego lenistwa. Z kolei Andrea przyszedł o dziwo na czas. Przecież nie mógł się doczekać aż zobaczy tę parszywą buziuchnę, o której tak rozmyślał poprzedniego wieczoru gdy grzebał kataną we wnętrznościach ofiary. Nie wiedział ile ma pomysłów na zabicie wampira, dopóki nie zaczął każdego przeciwnika utożsamiać z czarnowłosym piromanem. Andrea siedział na końcu klasy, jak to miał w zwyczaju i w sumie wpatrywał się w drzwi. Niby wampir mógł nie przyjść, ale intuicja mu podpowiadała, że tak nie będzie. Po jednej lekcji nie zrezygnował, a że mieli dwie matematyki to nawet nie chciało mu się wychodzić z sali. Był drażliwy. Bardzo drażliwy. Nie wyspał się a przede wszystkim nie lubił tej całej nastoletniej hołoty.
Nie notował w zeszycie, czasem nawet trochę przysnął. Ogólnie miał głęboko w nosie to, co się dzieje. Nauczycielka kilka razy poprosiła go o uwagę, ale tak jak wampir rozwiązywał powierzone mu zadania w błyskawicznym tempie, więc mu odpuściła. Ulżyło mu z tego powodu… No przynajmniej dopóki nie ujrzał czarnej czupryny Chrisa. Wtedy od razu się rozbudził i wlepił w niego wzrok, który aż ociekał nienawiścią.
- Christianie, nie masz nic do powiedzenia? - zapytała podkurwiona nauczycielka. Wampir spojrzał w jej stronę.
- Ach, tak. Przepraszam za spóźnienie, ale wie pani... Kim jest człowiek w porównaniu do grawitacji - która usilnie trzyma go w łóżku. Zaraz usiadł na swoim miejscu i jak zawsze się położył. A w dupie ma tego łowcę! Nie miał zamiaru się płaszczyć przed tym człowiekiem o nabrzmiałym ego. Taka postawa ewidentnie wepchnęła łowcę do stanu, w którym zaraz podejdzie do Chrisa i roztrzaska mu nos o ławkę. Andrea poczuł jak mu włoski na karku staja dęba. Nie żeby się bał, ale instynkt łowcy nie pozwalał mu się rozluźnić. Ale nie chodziło też tylko o to. Każda komórka jego ciała drżała z podniecenia na myśl o rychłej potyczce z wampirem. Lekcja przebiegała spokojnie, ale Włoch był skupiony na czym innym, a dokładniej na słowach krwiopijcy wypowiedziane poprzedniego dnia. Miał chujek racje i to go doprowadzało do szalu. Co gorsza Chris dobrze o tym wiedział. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego w jak czuły punkt uderzył podczas tej rozmowy za halą. Wystarczyło spojrzeć na mowę ciała Andrea.
Na szczęście do końca lekcji panował względny spokój. Względny, bo wszyscy w klasie czuli napięcie jakie panowało między nimi, ale na szczęście nikt nie zdawał sobie sprawy z czego ona wynika. Andrea siedział i wpatrywał się tempo w przestrzeń, chociaż prawdopodobnie gdyby tylko Chris zrobił podejrzany ruch to skończyłby z kołkiem wbitym w sercu. Młody wampir poprawił się na krześle gdy dotarła do niego ta wiadomość. Doszedł do prostego wniosku.
Łowca dobrze walczy i ma dobry wzrok… Ale strasznie słabe nerwy, na których granie, Chris zdążył polubić przez tę jedną dobę.
Zadzwonił dzwonek. Wampir wstał uzbrojony w iście szatański plan. A gdyby tak... Pozbawić się w pseudo polowanie? Sprowokować łowcę? Bo... Dlaczego nie? Podszedł z miłym uśmiechem do jakiejś dziewczyny na przerwie. Nie zdążył się odezwać, kiedy się z nim pierwsza przywitała.
- Hej Chris - miała przyjemny głos i nawet była całkiem ładna, ale jej zapach. Nie była ofiarą dla niego, pomimo to skinął jej głową. Chodziło przecież o denerwowanie tego świętoszka. Nikt nie musi wiedzieć, ze nie tknąłby jej kłami nawet jakby była wysmarowana czekoladą
- Chciałem pogadać… Przespałem jak zadawała z matematyki pracę domową więc… - Zaczął od neutralnego tematu, ale już wystarczająco dużo razy na ten sposób zdobywał pożywienie. Rozmowa się rozwinie. Tak... Sama z siebie.
- Jasne. Zanotowałam wszystko - odparła głosem, który do złudzenia mógł przypomnieć mruczenie zadowolonego kota. Christian nie musiał się odwracać by wiedzieć, ze oczy łowcy są w niego wlepione. Przekształcił swój dziki uśmiech w bardziej przyzwoity i pasujący do sytuacji. Kontynuował rozmowę posuwając się dalej małymi kroczkami. Naruszał prywatną strefę dziewczyny bardzo powoli, ale stanowczo. A ona głupia tego nie widziała.
- Matko jacy ci ludzie są głupi - burknął pod nosem Andrea, który siedział po drugiej stronie korytarza. Obserwował wszystko uważnie. Starała się to robić dyskretnie by nie wyjść na świra, ale załamał się gdy dotarła do niego, że Christian Park jednak jest aż takim kretynem, za jakiego go uważał. Ten krwiopijca nie był nigdy tak naprawdę w konflikcie z łowca. Pojebane dzieciaki z pistoletami na wodę święconą się nie liczą, ale widać tylko takich piroman spotkał na swojej drodze. Nie wiedział na co się pisze, jak blisko jest krawędzi klifu. Miotacz Ognia, jakim próbował go zabić to mała iskierka w porównaniu do tego jak mocno człowiek chowany w zakonie potrafi skrzywdzić takiego nierozważnego wampirka. Ale to nie zmieniało faktu, ze Andrea czuł jak się w nim przewraca do góry nogami. Jak Boga kochał (em... co?) zaraz wyjdzie z siebie i stanie obok.
Zadzwonił dzwonek.
Idealnie.
Andrea poniósł się leniwym ruchem i odepchnął od ściany. Poruszył barkami i nawet nie wysilił się by przerzucić plecach przez ramię, po prostu szurał nim po ziemi jak zdechłym psem. Nikt tego nie komentował. Ciekawe dlaczego? Minęło zaledwie kilka dni od kiedy mości pan łowca raczył się zjawić w szkole a już unikali jego towarzystwa. Pięknie.
Może i Andrea był bardzo (bardzo) nerwowym człowiekiem. Wyprowadzenie go z równowagi nie stanowiło problemu. W zależności od dnia trzeba było naprawdę niewiele by zaczął ciskać laserami z oczu na prawo i lewo. Ale był tez zawodowcem, mężczyzną, który potrafił okiełznać strach podczas walki, który wcześniej nauczył się tworzyć trucizny, niż co poniektórzy czytania i pisania. A co gorsza czerpał przyjemność z zadawania bólu. Wampir nie był świadomy jaki potwór wszedł do sali zaraz za nim. Powinien bardziej pilnować tego kaptura. Bardzo cienka osłona chroniąca go od straszliwej śmierci. Cmoknął cicho z dezaprobatą pod nosem Gdy tylko wampir znalazł się w nasłonecznionym miejscu to ściągnął mu kaptur i przytrzymał chwile. Nie mógł pozwolić sobie na nic więcej. Wampiry często unikały przykrego tłumaczenia się, bo na początku ich oparzenia naprawdę wyglądają zwyczajnie. Dopiero potem skóra się złuszcza w formie popiołu zostawiając brodzące czarne rany, które sączyły się ropą z czarną mazią. Potem zostawały tylko kości, które też ulegały szybko zniszczeniu pod wpływem promieni UV. Zadaniem Andrea było chronienia ludzi przed atakami wampirów, jak i również przed świadomością, ze jednak nie człowiek jest na szczycie łańcucha pokarmowego.
Wampir chciał odskoczyć, ale nie miał jak. Kilka sekund... Odczuwał je, jakby trwało to wieczność. Skrzywił się. Cholernie nieprzyjemne uczucie... Szczególnie, że to twarz. Nikt nie chce mieć brzydkiej, poparzonej twarzy. Gdy tylko łowca puścił, chłopak uciekł w cień.
- Ty chuju... - warknął, zakładając kaptur. Dobrze zrozumiał przekaz.
Łowca go obserwował i znał jego słabości.
Andrea bez dodatkowych komentarzy zajął swoje stałe miejsce. Chociaż Włoch miał dziwne przeczucie, że wampir niezbyt poprawie odebrał ostrzeżenie, i że to tylko motywowało Christiana do działania. Niektóre wścibskie oczy przyglądały się całemu zajściu. Chyba komuś załączyła się lampka alarmowa bo w pokoju rozlał się zapach czyjegoś strachu, który pobudził instynkt łowcy jaki drzemał w Chrisie. Stłumił go momentalnie i zaraz usłyszał jak nauczycielka wyczytuje jego nazwisko.
-Obecny!- Burknął i rozłożył się na ławce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz