12 kwi 2016

[Mafia Nomine] Rozdział 1

Było coś w okolicy trzeciej w nocy, kiedy Alex wszedł do budynku. Jak zwykle na dole zdjął buty. I już nie chodzi o czystość, bo tutaj i tak większość chodziła w butach po korytarzach. Po prostu ze względu na godzinę postanowił być kulturalny i nikogo nie budzić. Szedł po cichu do końca korytarza, potem schodami na samą górę i do pokoju, który był na trzecim piętrze willi. Tak, wielka willa mafii Nomine. Mieszkała tutaj cała elita wraz z szefem i jego wnukiem. No tak, tez był członkiem mafii, jednak nie mógł poszczycić się jakimiś szczególnymi umiejętnościami. Jedno wychodziło mu świetnie! Wyciąganie informacji, był absolutnym mistrzem w tej dziedzinie.
Jednak wracając! W pokoju rozebrał się do naga. Buty położył przy drzwiach, zaś brudne ubrania wylądowały w koszu na brudy. Wszedł pod prysznic, gdzie w spokoju relaksował się pod ciepłą wodą. Było tak przyjemnie, że przesiedział godzinę w kabinie. Co przez ten czas zrobił? No umył się... i tyle. Nie, nie wydziwiał, zwykły prysznic, zwykłe mycie. dopiero po wyjściu, wytarciu się i wysuszeniu swoich białych włosów, wsmarował w buzię krem. Ale był to zwykły tłusty krem. Następnie ubrał na tyłek czyste bokserki, za dużą koszulkę, którą nie wiedział skąd miał. Możliwe, że zajebał dziadkowi.. albo jakiemuś kochankowi. Jeden chuj. Po prostu poszedł w niej spać.
Niewiele przed tym w siedzibie mafii zawitał nowy mieszkaniec.
Samael dostał awans...powinien się cieszyć, w końcu to awans w jednej z najbardziej prestiżowych mafii na tym kontynencie. No i był cały w skowronkach, które niestety zastrzeliła wizja mieszkania z siostrą pod jednym dachem. Jednak przeprowadzenie się w trybie natychmiastowym, czyli w środku nocy było czymś dobrym. Kilka godzin mniej patrzenia na te parszywą pokerową twarz. Gdy dotarł do willi było grubo po drugiej. Starał się więc nie hałasować. Zaczął wciągać po schodach swoją walizkę gdy na ich szczycie ujrzał drobną dziewczynkę o białych, jak mleko włosach. Omal nie zszedł na zawał, ale nastolatka obserwowała go bacznymi oczami, w sumie to raczej okiem, bo drugie ślepie miała przysłonięte opaską. Przekrzywiła głowę na bok i odwróciła się by po chwili zniknąć.
-No to widzę z grubej rury- mruknął i westchnął wchodząc w końcu na trzecie piętro.
Na drzwiach jego nowego pokoju była nalepiona karteczka z jego imieniem. Zerwał ją i schował się w środku. Zamknął drzwi na klucz i zapalił światło. No, no. Pokoik niczego sobie.
Był wykończony, pomimo tego wiedział, ze to będzie nieprzespana noc. Rozebrał się do bokserek i rzucił ciuchy byle gdzie. Położył się i wbił wzrok w sufit. Rozmyślał i starał się odgonić senność. Nie lubił spać, wiązało się to z nieprzyjemnymi snami, nieraz koszmarami.
W całej posiadłości było cicho. Dopiero po trzeciej jakiś dźwięk naruszył nocną ciszę. Ktoś wszedł do środka... I ewidentnie pokierował się na piętro Samaela. Mężczyzna przez chwilę się najeżył. Czyżby to była jego siostra? Nie. Ten krok jest zbyt lekki dla tej wariatki. W końcu ciekawość wygrała nad lenistwem. Wstał i otworzył drzwi, ale niestety zdążył tylko kątem oka zauważyć zamykające się drzwi. Westchnął tylko i wrócił do swojego łóżka. Przeleżał tak do rana. W końcu zebrał się w sobie i dźwignął się na nogi. Wszedł pod prysznic i ubrał się w miarę przyzwoicie. Wiadomo, koszula jakieś ciemniejsze dżinsy i skierował się do gabinetu szefa. Zapukał a drzwi otworzyły się przed nim.
-Witam- zaczął trochę niepewnie. Nie chciał podpaść już pierwszego dnia pobytu w willi szefa.
-Dzień dobry Samaelu. Usiądź proszę- odpowiedział mężczyzna w masce i wskazał miejsce po drugiej stronie biurka nie odrywając wzroku od papierów, które przeglądał. Po chwili szef z westchnieniem podniósł oczy na chłopaka i zaczął rozmowę, która nie była taka straszna. Po prostu pytał go o różne ciekawostki z jego pobytu w mafii i jego zleceń. Samael odpowiadał ochoczo. W końcu takie tematy były jego ulubionymi tematami.

•••

Z rana Alexa obudził dzwonek. Odebrał telefon... cisza. Cisza jak makiem zasiał. Ale dlaczego? Kto się bawi? Chciał oddzwonić, ale zdał sobie sprawę, że nikt nie dzwonił, tylko znowu odebrał budzik. Westchnął ciężko, rzucając telefon na drugą poduszkę i znów zasnął. No i kurwa by się udało... Gdyby po pięciu minutach znów nie zadzwoniło. No tak, wcześniej przejechał palcem po telefonie od drzemki.
-Kurwa mać, zamknij się! - warknął w stronę telefonu, tym razem wyłączając go już w prawidłowy sposób. Było trochę po ósmej. chciał zasnąć, ale tym razem już się to nie udawało. Zwlekł się leniwie z łóżka. Jak zwykle jego priorytetem było wypić poranną kawę. Ale chwila.. słyszał w nocy jakieś otwierające się drzwi. Słyszał tez, że miał przybyć ktoś nowy. Nie wiedział czy to loszka, czy facet. Ładne to, czy brzydkie... ale może jednak warto wyglądać jak człowiek, a nie biała masa w dresach i za dużej koszulce? Właśnie z tego powodu założył na siebie białe spodnie i blado-błękitny sweter, który miał spore oczka, więc pod nim jeszcze była biała bokserka. No! A żeby wszystko idealnie pasowało to na stopach miał gustowne, neonowo-różowe skarpetki. Spokojnie. I tak były zasłonięte przez białe, sznurowane botki na platformie. Od razu czuł się trochę wyższy. A opiekunka mówiła! Jedz mięsko, urośniesz duży. No ale nie, nie usłuchał i wyrósł taki karakanek, mający ledwo metr sześćdziesiąt.
Powędrował do kuchni i dopiero wtedy spostrzegł, że jego ulubiona kawa.. znikła. Opakowanie było... ale było puste. I co on teraz ma pić? no chyba nie cappucino, które na niego wcale nie działało. Zabrał swój kubek i wbiegł do gabinetu dziadka. Oj! Przerwał komuś w połowie zdania jego wypowiedź. Jaka szkoda. O kurwa! Jedno musiał przyznać.. ten ktoś był nieziemsko przystojny. Gapiłby się dalej, gdyby nie głos szefa.
- Alex...puka...a zresztą... - westchnął zrezygnowany. Widocznie przywykł już do tego typu zachowań. No cóż, ciężko się nie przyzwyczaić, ma tego dzieciaka już siedemnaście lat w tym domu.
- Ale.. Ale dziadek, kawa wyszła! - Wyjaśnił szybko. no bo co on miał pić? Wode?! Znaczy... podobno zdrowo jest wypić z rana wodę z cytryną. niby apetyt mniejszy i inne takie. ale jego to nie obchodziło! On chciał kawy, potrzebował porannego kopa.
- Eleonora dzisiaj pójdzie do sklepu... Jak chcesz możesz sobie zaparzyć u mnie - powiedział szef mafii i wskazał ruchem głowy jakąś szufladę. Na bladej buzi Alexa od razu pojawił się delikatny uśmiech.
-Dzięki wielkie, kocham Cię. - Natychmiast poszedł do szuflady. Zaraz jednak odwrócił się do nich przodem. - to tego.. wy sobie rozmawiajcie, ja już nie przeszkadzam. - mruknął cicho, zaraz zajmując się przygotowywaniem swojego życiodajnego napoju. Nie rozumiał ludzi, którzy nie lubili kawy. Była cudowna, miała tylko jeden minus... Zęby po niej płakały. No nieważne.
Thaichi pokręcił głową i westchnął widząc, ze jego wnuk najwyraźniej nie ma zamiaru zabierać kawy do kuchni. W sumie to norma. On kogoś przesłuchuje a dzieciak spokojnie sączy kawę. Ale czego się spodziewać, charakter ma po matce. Mężczyzna w masce odchrząknął zostawiając rozmyślania o rodzinie na dalszy plan. W tej chwili miał zawieszoną rozmowę.
- Tak, więc możesz kontynuować. Alex zazwyczaj tutaj przesiaduje, więcej i tak nie usłyszy- powiedział z uśmiechem, którego nie było widać. Samael kiwnął głową. Nie podobało mu się, ze ktokolwiek będzie go słuchał, ale podjął przerwany wątek. Opowiadanie go wchłonęło tym bardziej, ze jego rozmówca był wdzięcznym słuchaczem. Czarne oczy szefa zdawały się wchłaniać każde słowo wilka. Co jakiś czas zadał pytanie ewentualnie kiwnął głową i zajrzał do papierów.
-...Tak więc dostałem rozkaz by się tutaj przeprowadzić- zakończył swój monolog wpatrując się w oczy samego Diabła.
-No i cieszę się niezmiernie, ze tu jesteś. Mam tylko nadzieje, ze twój spór z siostrą nie przełoży się na wyniki...rozczarowałbym się wtedy bardzo mocno na twojej osobie Samaelu- niby wypowiedział to słowa miło, ale reakcja wilka była natychmiastowa. Skwapliwie kiwnął głową.
Nutka groźby aż uniosła się w powietrzu. A temperatura w pomieszczeniu spadła o te kilka stopni. W końcu szef oparł się wygodnie na krześle i spojrzał zza ramienia na wnuka, który aktualnie siedział na parapecie i popijał już resztki chłodnej kawy. Zanim Taichi zdążył się odezwać z lustra na jednej ze ścian wyłoniła się biała głowa i połowa tułowia Rosy.
-Hej Alex jak noc?- zaczęła z uśmiechem w stronę chłopaka.
-Przyszłam stosunkowo wcześnie, więc nie należała do tych najcudowniejszych, ale najgorzej nie było. - uśmiechnął się lekko, stukając swoimi pudrowo-różowymi, dłuższymi paznokciami o kubek. Nie wystukiwał jakiegoś bliżej określonego rytmu, czy melodii.. po prostu stukał i tyle. I tak było to prawie niesłyszalne.
-A szkoda... chociaż i tak będziemy miały o czym plotkować. Jak skończysz to wpadnij do mnie... albo pierdolnij wszystko i chodź na kremówkę z truskawkami - odpowiedziała, po czym zwróciła się w stronę szefa. - Staruchu... Philian wróciła z zadania jest u mnie w pokoju. Z tego co zdążyłam wypytać udało się jej, ale musiałam ją wprowadzić w śpiączkę farmakologiczną bo te oparzenia nie wyglądają za dobrze... jak coś to ją obudzę, ale mam nadzieje, ze nie będzie takiej potrzeby - po tych słowach zniknęła tak samo jak się pojawiła. Czyli w lustrze. Samael zamrugał kilka razy jakby dopiero przyjmując do wiadomości co się właśnie stało. Białowłosa laska wchodzi przez lustro, mówi coś i znika. Aha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz