29 kwi 2016

[Mafia Nomine] Retrospekcji cz. II

Krwawienie z tętnicy. Przy tych słowach Alex natychmiastowo się ruszył i przyniósł towarzyszce to, co rozkazała. Rosalia zauważyła, że stres zaczął powoli pożerać chłopaka, jednak postanowiła na razie to zignorować. Póki będzie dobrze wykonywał polecone zadania, dopóty ona nie zwróci na to uwagi.
- Podłącz jedną jednostkę - rozkazała i właśnie wtedy zdała sobie sprawę, że ten durny dzieciak sobie nie poradzi. Ręce trzęsły mu się na wszystkie możliwe strony, usłyszał za sobą niezbyt przyjemny głos Koszmara:
- Wyjdź - chwile po tych słowach białowłosy opuścił pomieszczenie, a dziewczyna zdjęła rękawiczkę i położyła dłoń na policzku Eleonory. Przerażenie rozlało się po ciele brunetki, a adrenalina zmusiła serce do pracy. W pomieszczeniu panowała idealna cisza. Rosa wykonywała wszystkie niezbędne czynności do czasu, aż rana na nodze kobiety została zaszyta. Spojrzała jeszcze na siny ślad na jej policzku i skrzywiła się nieznacznie. Wyszła za drzwi, zdejmując maskę.
-Już - odezwała się do białowłosego, który opierał się o ścianę. - Zjebałeś - dodała beznamiętnym tonem. Ten tylko uniósł na nią wzrok.
-Wiem - odparł wcale nie bardziej entuzjastycznie. Oczywiście, że zdawał sobie z tego sprawę i to właśnie było dla niego najgorsze. Wszystko było pięknie, fajnie, póki życie faktycznie nie był zagrożone. To tylko świadczyło o tym, że Alex był jeszcze gówno wiedzącym dzieciakiem i jego doświadczenie było niczym w porównaniu do doświadczenia kogokolwiek z mafii. Gdy Koszmar odwróciła się do niego plecami, rozwiązał jej fartuch. Swój zdjął już wcześniej. Oddał jej oba, złożone w kostkę. Ona jednak i tak wszystko wrzuciła do pojemnika na odpadki.
- Spierdoliłeś po całej linii - powtórzyła w razie jakby albinos nie usłyszał. Ale on usłyszał... I teraz, i wcześniej.
- Wiem przecież no - znów tylko powtórzył. Naprawdę rozumiał powagę sytuacji, ale nienawidził tego, kiedy ktoś wypominał mu, że coś zjebał. Nawet jeśli to było ważne. Przyjął do wiadomości, kolejnym razem może się ogarnie. A nie... kolejny raz może zakończyć się krytycznie. Może to właśnie ta myśl go najbardziej dobijała? Zaraz byli ponownie w pokoju, a Alex zobaczył w rękach dziewczyny kremówki.
- Ale wiesz.. Następnym razem będzie lepiej - powiedziała dużo przyjemniejszym głosem, równie miło się uśmiechając. Zaraz podała mu jedzenie. Przyjął kremówkę z wdzięcznością.
- Jesteś super, dzięki - Przytulił ją, uważając by nie wywalić reszty słodkości. - A wiesz kiedy będziesz bardziej super? Jak powiesz mi, gdzie kupujesz kremówki - dodał, kiedy już ugryzł kawałek ciastka. Rosa spojrzała na niego, marszcząc lekko czoło.
-To tajemnica. Jak Ci powiem to nie będziesz miał po co przychodzić. - Stwierdziła, również wcinając kremówkę. - W sumie... Należy ci się film, dzisiaj kupiłam kilka, kiedy szłam po ciebie do szkoły. Staruch udostępni nam rzutnik. - Powiedziała, kiwając z aprobatą głową. Lekcji jeszcze nie mieli, a trochę psychicznego odpoczynku się Alexowi przyda.
- Masz jeszcze coś do roboty? - Zapytał w pewnym momencie.
-Elkę podłączyłam pod kroplówkę. Wezmę lusterko i zajrzę do niej co jakiś czas - stwierdziła. Zaraz przystanęli.
- Dobra, w takim razie ja idę się przebrać - albinos ruszył w stronę swojego pokoju.
-To weź mi jakąś koszulkę! - Krzyknęła za nim, na co on kiwnął głową. Wrócił po pięciu minutach ubrany w dresy i za duża koszulkę, jedną z tych, które leżały na półce pod napisem "do spania". Jej przyniósł taką samą. Dziewczyna zaraz ją na siebie ubrała, wcześniej zostając w samej bieliźnie. Na co komu ubrania!
Nie wyglądała na swój wiek, wyglądała na stanowczo mniej. Jak zawsze, ale ten ubiór odejmował jej jeszcze ze dwa lata. Usiedli razem, Alex wybrał film, padło na horror. Rosa teraz mogła w końcu odpocząć. Ledwo film się zaczął, a ona już wpakowała mu się na kolana i wtuliła w jego ciało. Czuła lekki strach Alexa, jednak to nie wystarczało do pełnego odzyskania sił. Ale dodać do tego jeszcze półmrok, wyszło na to, że po całym seansie czuła się jak nowonarodzona.
Wtedy podniosła się z kanapy i spojrzała w stronę drzwi, gdzie stał Thaichi.
- Hej, staruchu - odezwała się. Alex momentalnie odwrócił się za siebie. Ile czasu on tam stał?
- O, cześć dziadek - uśmiechnął się krzywo. Szybko schował fajki, bo czuł, że będzie "wnuczek, daj papierosa". A on nie chciał dawać, było już mało.
- Wyglądacie cholernie uroczo - podsumował Thaichi. Białowłosa prychnęła z pogardą, lecz Szatan sięgnął do kieszeni, wyjął papierosa i wyciągnął go w jej stronę. - Masz, oddaję - Rosa natychmiast zapaliła go z zadowoloną miną, biorąc zapalniczkę z kieszeni marynarki mężczyzny. Albinos zmarszczył brwi.
- A ja swoich fajek, które ci dałem, kiedyś się doczekam? - Zapytał z wyrzutem, odwracając się w stronę obrazu... Znaczy miejsca, gdzie wcześniej wyświetlał się film. Thaichi akurat usiadł obok swojego wnuka. No ale długo sobie tak nie posiedzieli, bo i Rosa wcisnęła się między nich. Alex odpalił swojego papierosa, tylko on w przeciwieństwie do Rosy miał tutaj swoją zapalniczkę i nie zabierał jej Thaichiemu.
- Dostaniesz je, jak go pobijesz - wtrąciła, a Szatan połaskotał ją po stopie.
-Zostaw mnie zgrzybiały chuju! - Zawyła i wylądowała na ziemi. Jej ramiona się trzęsły jakby płakała, ale gdy podniosła wzrok, okazało się, że twarz zdobił uśmiech. Spojrzała na Alexa, który właśnie dotknął ramienia swojego dziadka, udając, że go bije.
- Patrz, biję cię - powiedział z praktycznie zerowym entuzjazmem - To gdzie moje fajki? - zapytał.
-Ale ja naprawdę uderzyłam starucha - stwierdziła, gdy już uspokoiła oddech. Szef w odpowiedzi machnął ręką i cmoknął z dezaprobata. Niby dawno... Ale nadal prawda.
-Co?! - Alex w tym momencie zakaszlał, łapiąc się za gardło. Jakim cudem ktoś był w stanie uderzyć Thaichiego. Nie potrafił sobie wyobrazić. Był całkiem zdezorientowany. Mężczyzna przewrócił oczami, kiedy Rosa z fajkiem w ręku wpełzała na kolana Alexa.
-Bo głupi chuj z niego i nie wiedział kiedy przestać... To mu to wbiłam do głowy - burknęła z błogim uśmiechem, a Thaichi pokręcił głową na tamto wspomnienie. Uniósł brew i lekko przekrzywił głowę.
-A ty wyleciała...- nie skończył, bo mały Koszmar wszedł mu w słowo.
-A tobie skurczyły się jaja ze wstydu przed resztą - po tych słowach zaczęli się śmiać, jakby powtórzyli dobrze znany żart. A Alex? A Alex jak zwykle ich nie potrafił ogarnąć. Westchnął, załamując się już do końca.
- Ja po prostu przestanę się zagłębiać. - postanowił. Teraz miał gorsze zmartwienia, a mianowicie popielniczka była tak strasznie daleko. Wystarczyło, że Rosa spojrzała na niego i już wiedziała o co chodzi.
- Staruchu, podaj no popielniczkę - odezwała się, a Szatan tylko ruszył ręką i przedmiot wylądował na otwartej dłoni jasnowłosej. Alex uśmiechnął się w duchu.
- A już miałem wstawać - strzepnął popiół do popielniczki, zaraz ponownie się zaciągając. Oparł głowę na ramieniu mężczyzny siedzącego obok
- Wracając... - Zaczął Thaichi - To jeszcze nic, a Ty już wymiękasz, Alex - powiedzieli oboje, a albinos ponownie westchnął. Dziadek pogłaskał go lekko po białych włosach, podczas gdy Rosa rozłożyła się na ich nogach. Ot urocza rodzinna scenka. W końcu papierosy były już spalone, zostały tylko pogaszone pety w szklanej popielnicy. Alex wtedy poprawił się trochę i ziewnął przeciągle.
-Idę spać - podsumował i zamknął oczy. Ten chłopak potrafił zasnąć wszędzie... Dosłownie wszędzie. Obydwoje z Rosa poczekali, aż zasnął, po czym dziewczyna zeszła z jego kolan, a Thaichi wziął go na ręce i zaniósł do pokoju. Gdy już go tam zostawił, ruszył do gabinetu, Rosa zaraz za nim. Zamknęli drzwi na klucz, szef zdjął maskę. Młoda zaczęła go badać, w pewnym momencie skrzywiła się.
-To ciało też nie wytrzyma długo- powiedziała w końcu i utkwiła wzrok w oknie. Powoli zapadał zmrok. Naszła pora na jej łowy. Potem rano obudzi Alexa i dzień zacznie się na nowo. Zniknęła z gabinetu Thaichiego w poszukiwaniu strachu. Kolejny ranek był wyjątkowo męczący, szczególnie, że organizm albinosa postanowił zrobić mu małego psikusa. O piątej chłopak już nie spał i nie było mowy o ponownym zaśnięciu. Chcąc, nie chcąc, musiał się ogarnąć. Poranek jak każdy inny. Rosa jak zawsze zrobiła mu coś na włosach, a potem jak zwykle kazała mu jeść śniadanie pod różnymi groźbami. Lewatywa kwasem siarkowym jest chyba najgorszą z nich wszystkich. Chłopak nawet nie mógł się stawiać.
Do szkoły tym razem poszedł sam, bo jak to Rosa ujęła "jestem zmęczona, pójdę spać". Chociaż wszyscy wiedzą, że nie śpi, to wiadome o co chodziło. Po prostu była zbyt leniwa.

***
Chłopak zawitał w willi dopiero po południu. Jak zwykle bez pukania wszedł do gabinetu.
- Dziadek, nie ma mnie jutro... I po jutrze - oznajmił, żeby nie było potem zdziwienia.
-Alex, puka się - zaczął jak zwykle mężczyzna, zaraz unosząc na niego wzrok. - Gdzie się będziesz szlajał? - zapytał.
-Pukanie? A co to? - Albinos roześmiał się pod nosem. Nigdy tego nie robił i raczej nie zacznie. Pokazał dziadkowi serduszko z dłoni - wycieczka integracyjna - wyjaśnił krótko, opierając się o biurko - no i tak przy okazji... mógłbyś mi dać trochę pieniędzy na wycieczkę - chuj, że na nic mu tam pieniądze... Wyda na coś, zawsze coś się znajdzie. W sumie... Dopiero teraz zauważył Rosę, siedzącą z grobową miną nad jakimiś papierosami. Nawet nie zwróciła uwagi, kiedy wszedł. Coś jest na rzeczy. Thaichi cmoknął z dezaprobatą. Spojrzał na wnuka.
- Jaki chciwy - skomentował tylko, odchylając się lekko do tyłu. Na buzi chłopaka pojawił się wręcz przesłodzony uśmiech.
-Przywykłeś już... To jak będzie? - Zaraz powtórzył pytanie. Thaichi się skrzywił wyraźnie zirytowany. Ale fakt. Zdążył przywyknąć. Westchnął i poprawił krawat. Miał się odezwać, kiedy papiery huknęły na blacie.
-Biorę- warknęła Rosa, która przez złość wydawała się większa niż zwykle. Była wściekła. Thaichi tylko pokręcił głową.
-Dobra dostaniesz dwie stówy- odparł w końcu i przeniósł wzrok na mały kłębek nienawiści.
-Dzięki - momentalnie przytulił się do mężczyzny, wchodząc mu na kolana. niby już nie był, aż tak małym dzieckiem, ale wciąż się tak zachowywał - a jej co? - zapytał, spoglądając na zasłonięta twarz mężczyzny. Thaichi poklepał wnuka po plecach. Spojrzał na Rose ostrożnie. Dziewczyna, aż się trzęsła, a pokój stał się ciemniejszy.
- Bo dałem jej zlecenie by odnalazła ludzi, którzy masowo topią nadnaturalne dzieci, a potem ich ciała oddają nekromantom - Rosa ponownie znieruchomiała. Alex nie potrzebował więcej wyjaśnień. Załapał.
- Dobra, zmęczony jestem. Daj mi pieniądze i idę do siebie - przypomniał niezbyt uprzejmie, ale czym on ma się przejmować. Rodzina, te sprawy. Thaichi tylko westchnął, wyjął portfel z szuflady i podał wnukowi banknot. Ten zaraz wyszedł z pomieszczenia. Rosa również zniknęła. Była wściekła jak osa, w tym stanie lepiej jej jednak unikać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz