25 kwi 2016

[Mafia Nomine] Rozdział 2

Zmieszanie na twarzy Samaela nie umknęło uwadze ani Thaichiemu, ani jego wnukowi. Białowłosy zaśmiał się pod nosem i mógł się założyć, że szef zrobiłby to samo, gdyby nie reputacja, stanowisko i sytuacja. Samaelowi jednak opadły ręce. Przenosił wzrok to na szefa, to na lustro nie mogąc uwierzyć, że ktoś zwrócił się do Szatana mianem "starucha" i dalej ma wszystkie kończyny na swoim miejscu. Po chwili "staruch" spojrzał na chłopaka siedzącego na parapecie.
- Alex, pokaż mu nasz dom - powiedział. Widocznie był zbyt leniwy, albo po prostu stwierdził, że Alex musi w końcu się na coś przydać. W końcu mimo bycia tutaj, to właśnie on najbardziej się opierdala. Mężczyźnie po drugiej stronie biurka jednak wcale to nie przeszkadzało. W końcu wnuczka szefa była całkiem ładna. Tylko szkoda, że deska, ale grunt to dziura, tak powiadają starzy mędrcy. Albinos jedynie spojrzał na swojego dziadka, powoli zsuwając się z parapetu.
- A co z tego będę mieć? - Zapytał natychmiast. W końcu nie ma nic za darmo na tym świecie.
-Zobaczymy, potem o tym pogadamy, idź - Alex już za dobrze znał ten ton. Coś typu "daj mi spokój i tak nic nie dostaniesz". Wypuścił powoli powietrze, idąc w stronę drzwi.
- Chodź - zwrócił się krótko do wilka, kiedy nagle drzwi się przed nim otworzyły. Odskoczył momentalnie i po chwili zobaczył znajomą sylwetkę. Samael modlił się do WSZYSTKICH znanych mu bóstw, żeby to nie była jego siostra bliźniaczka... No i kurwa został ateistą. Stanął z nią twarzą w twarz. Była od niego może ze cztery centymetry niższa a w tej chwili miała obcas więc to ona była górą. Kobieta... no tak kobieta, aczkolwiek o bardzo androgenicznej urodzie. Włosy sięgały jej za łopatki, zaś grzywka przysłaniała jedno gadzie oko. Druga tęczówka mieniła się barwą oceanu. Nie podobała mu się jej obecność. Tak samo jak jego obecność nie podobała się jej.
Wiadomo, z rodziną jest tak, ze chce się skoczyć za nią w ogień, otóż ta dwójka najchętniej by się w ten ogień wepchnęła. Alex już się domyślił, że to spotkanie nie będzie miłe. dlatego cofnął się o kilka kroków i znów usiadł. Tym razem jednak nie na parapecie, a na biurku szefa, tam, gdzie było trochę więcej wolnego miejsca. Po lewo od mężczyzny. Założył nogę na nogę, opierając łokieć na kolanie i po prostu przyglądał się całej sytuacji z boku.
- Czułam twój parszywy zapach - wysyczała w jego stronę. Podeszła do Thaichiego i pierdolnęła mu na biurko raport. Miała oskarżycielski wyraz twarzy. Nikt jej nie poinformował, że ta męska gnida też tu będzie. Samael uśmiechnął się wrednie.
- Jakże miło cię znowu zobaczyć siostrzyczko... - Zaczął głosem, który ociekał miodem i gorzkim smakiem ironii. Najwyraźniej Eleonorze się to nie spodobało bo się wyprostowała.
- Jak nie zamkniesz tej swojej parszywej mordy to będziesz miał mój obcas w dupie... A wiem że to lubisz - odwarknęła i podeszła do niego tak, że dzieliło ich niecałe pół metra.
- Zachowaj ten obcas dla siebie... Żyraf nikt nie puka w końcu - odparł dalej się uśmiechając. Zwęziła oczy, a jej ludzka postać na chwile zamigotała ukazując prawdziwe oblicze wkurwionego gada. Samael prychnął, a ona się zamachnęła. Wilk nie spodziewał się rękoczynów, więc zdał sobie z tego sprawę dopiero jak głowa mu odleciała na bok i poczuł metaliczny smak w ustach. Wyprostował się, wycierając rękawem krew i zachichotał.
- Śmiej się póki możesz... W końcu ci wyrwę język i popatrzę jak dusisz się własną krwią... - zaczęła głosem, który aż drżał ze zdenerwowania. Jednak jej emocje momentalnie opadły gdy Thaichi chrząknął. Odsunęła się i kopnęła Samaela z całej siły w piszczel, by zaraz wyjść. Wilk odczekał aż stukot obcasów na korytarzu ucichnie i dopiero się spojrzał na szefa i Alexa z tym uśmiechem psychopaty na ustach.
- Dziękuję za rozmowę - powiedział w stronę mężczyzny w masce i przeniósł wzrok na albinosa -Idziemy? - Jego kości były na tyle silne by nie pęknąć, ale noga paliła bólem za każdym razem gdy na niej stawał, co nie pozwalało jego masochistycznemu uśmiechu schodzić z twarzy. Alex westchnął cicho pod nosem i zgrabnym ruchem zszedł z biurka dziadka. A cóż on ma zrobić.
- To jak? Co będę z tego miał? Dziadek, no powiedz - oparł się na biurku, nie przejmując się tym, że eksponuje swój jakże przepiękny tyłek przed Samaelem. Przecież był w spodniach.
- Drobniaka, idź już... - Warknął zirytowany mężczyzna. Alex od razu się ucieszył i podniósł się do pionu.
- Pasuje - podsumował i podszedł do Samaela. Na twarzy wilka malowało się zdziwienie, bo... Co to jest kurwa drobniak? Ale nie! Alexa interesowało co innego. Krew... na ustach... jak skapnie to będzie brudno. Albinos momentalnie zmarszczył brwi i podał mężczyźnie opakowanie chusteczek. - Wytrzyj to, potem możemy iść. - burknął, czekając aż ten skończy. - A! I zaklej. - zaraz wyjął telefon, a dopiero spod etui wygrzebał plasterek w kolorowe dinozaury i mu go podał. Wilk najprawdopodobniej by to zignorował i nie wziął plasterka, a usta tylko oblizał z posoki, ale spojrzenie szefa było wystarczająco przerażające, aby go do tego nakłonić. Rodzinny pedantyzm? No to ma chłopaczyna przerąbane, oby Thaichi nie chodził co rano po pokojach i nie sprawdzał porządku, którego u Sama najzwyczajniej brakowało. Posłusznie przykleił plasterek na rozwalone miejsce, a zakrwawioną chusteczkę schował do kieszeni. Dopiero teraz Alex pociągnął za rękaw za sobą, puszczając po kilku sekundach. - Teraz możemy już iść - odparł. Cały czas szedł tuż przed nim. Kolejność była taka: ogród, piętra i na koniec piwnica. Przy drzwiach albinos sięgnął po parasolkę, wiadomo w jakim celu. Tak więc wyszli z budynku wchodząc do ogrodu, który był w naprawdę dobrym stanie, a co najlepsze, nic aż tak bardzo nie pyliło. Chwała wszystkim, bo Alex miał straszną alergię na wszystko co się pyli...
i na koty...
i na trawę...
i na kurz...
i jeszcze długo by wymieniać.
Zaczął w skrócie opowiadać nowemu o tym, co się tutaj znajduje. Botanikiem nie był, ale ten ogród ogarniał! Szczególnie, że były teraz białe róże, o które tyle czasu męczył dziadka. A na dodatek był czerwiec, więc kwitły i już w ogóle było zajebiście! Nie trzeba być super spostrzegawczym, żeby zauważyć, że Samaelowi te wiadomości jednym uchem wpadały, a drugim wypadały. Był pochłonięty zupełnie czym innym, a dokładniej patrzeniem na tyłek Alexa, któremu wcale to nie przeszkadzało. Tak, zdawał sobie z tego sprawę, i co? Ma zacząć się czerwienić? Zdzielić mu w pysk? A może zacząć piszczeć jak czternastoletnia dziewica? Ta, jasne. Jak się ma coś, to się tym chwali, chociaż w sumie... Alex miał po prostu zgrabny tyłek i tyle. A Samaela zastanawiało co ta "laska" musi ćwiczyć, że ma takie ciało. No cóż, mały sekret białowłosego, który sekretem już raczej długo nie pozostanie. W końcu wrócili do budynku, gdzie parasol znów wylądował na swoim miejscu. Jednym z pierwszych pokoi jakie odwiedzili to ten białowłosego straszydła. Wyglądał jak wyjęty z horroru i filmu o emo nastolatce w jednym. Z jednej strony cały w białych kafelkach z szafkami zapełnionymi przeróżnymi substancjami, igłami i narzędziami chirurgicznymi. Był tam nawet stół operacyjny, który pomimo środków dezynfekujących pachniał krwią. Wilk się wzdrygnął i przeniósł wzrok na drugą – tę bardziej normalną część. Był tam puchaty dywan i biurko na którym stał komputer prawie zakryty encyklopediami medycznymi. Zmarszczył na chwilę brwi.
- Czekaj…gdzie ty śpisz? - spytał i od razu tego pożałował. Bo jak do tej pory te dwie dziewczyny trajkotały jak najęte, spojrzały się na niego jak na konkretnego debila i przygłupa.
- Ja… Nie śpię - odparła Rosa z pewną dawką powątpiewania. Alex zaczął się chichrać pod nosem, co nie spodobało się wilkowi. Ewidentnie się dogadywały i zaplanowały na niego atak. Prychnął dając tym samym znak, że się znudził. Albinos przybiła żółwik z Koszmarem i ruszyli dalej. Kolejnym pokojem była sala tortur, na której środku siedziała małą dziewczynka, bawiąca się rozprutymi pluszakami. Gdy Samael spojrzał na wszelaką broń, jaka wisiała na pomalowanych różem ścianach, to miał ochotę wrócić do ciepłego klimatu psychiatria jaki reprezentowały sobą cztery ściany Rosy. Dziewczynka miała zabójczo niebieskie oczy człowieka, który nie do końca jest stabilny emocjonalnie. I nie wiedzieć czemu przeszło mu przez głowę, że ta mała lubi rozpruwać nie tylko zabawki. Pod turkusowym wzrokiem czuł się jak cielak w rzeźni, a jego wilkowi naprawdę się to nie podobało. Aż się szarpnął i jego oczy na chwilę stały się żółte. Dziewczynka odpowiedziała czerwonymi ślepiami demona i syknięciem, które momentalnie usadziło niesfornego zwierzaka na ziemi. Nie podobał mu się ten pokój i nie chodziło tu tylko o zapach czy jego wygląd. Miał przeczucia, że spotka go tam naprawdę wiele złych rzeczy. Na szczęście nie zabawili tam długo i wilk poczuł ulgę.
Kolejne pokoje Alex omijał, mówiąc, że są one prywatne. Samael chyba się cieszył, bo po tym co zobaczył, nie wiedział, czy chciał widzieć więcej. W końcu nadszedł czas upragnionej piwnicy, w której wilk miał zamiar spędzać najwięcej czasu.
Po pierwsze bo jego siostra bała się podziemia, a po drugie bo podejrzewał co się tam może znajdować. A jak się okaże ze ma rację to pewnie zacznie tam koczować. Poza pianinem, jakimiś drzwiami, składzikami, to też tam było.  Basen. Samael jakoś niezbyt czymkolwiek się przejmując, rozebrał się i wskoczył do wody.Nie wyglądał jak ten sam człowiek co wcześniej. Uśmiech dzieciaka gościł na jego twarzy, a oczy błyszczały radością nie do opisania. Podpłynął do brzegu i odbił się. Po chwili już płynął. Robił to tak, że nawet jak ktoś się nie interesował tą dyscypliną, musiał przyznać, że wilk pływa pięknie.
Że robi to z uczuciem jakim się darzy kochankę przy zgaszonym świetle.
Jakby spisał pakt z nieokiełznanym żywiołem, jakby z nią rozmawiał. W końcu przepłynął te dwie długości i zatrzymał się na brzegu, by się dźwignąć na nogi.
-Wybacz nie mogłem się powstrzymać- powiedział uradowany i sięgnął po koszulkę, by zacząć się wycierać. Mało go to obchodziło, że jego mokre bokserki dosyć dobitnie opinały jego męskość. Nie miał się czego wstydzić, prędzej czym zawstydzać. Też szczególnie się tym nie chwalił.
Jeśli o zawstydzanie chodzi, to rozmarzony wzrok Alexa doskonale o tym świadczył. De facto nie robił się czerwony, ale zrobiło mu się gorąco. Jego mina mówiła tylko jedno. "Bierz mnie tu i teraz". Czy Alex przejmował się tym, że Samael to zauważy? Nie. Bo po co?  Mężczyzna miał ciało niczym Bóg. Idealnie umięśnione, pokryte licznymi bliznami. Połączyć to z ciemnymi włosami, lekkim zarostem i wzrostem... Facet marzenie. Znaczy marzenie, zależy jak to kto uznaje, bo marzeniem dla Alexa była po prostu jedna noc z tym kimś. Miłość, związki i inne takie to stanowczo nie była jego bajka. Czuł jak nogi się pod nim ugięły, ale zaraz odwrócił się na pięcie. Koniec tego dobrego.
-To już wszystko, trafisz do pokoju. Jakbyś coś chciał to jestem u siebie - powiedział i ruszył w stronę wyjścia. Tak, pokazywał mu, gdzie mieszka, mieli pokoje blisko, więc nie powinien mieć problemów ze znalezieniem albinosa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz