13 lip 2016

[Mafia Nomine] Retrospekcji cz.3

- Ty kurwo, wyłącz się - Alex warknął w stronę wibrującego i grającego telefonu. Leciała piosenka, która swego czasu naprawdę bardzo lubił, jednak w danej sytuacji, wszystko się zmieniło. Znienawidził ją. Przejechał palcem po ekranie telefonu, zaraz ponownie kładąc głowę na poduszce. Nie zagadką było, że ponownie zasnął. Co jeszcze było wiadome? Fakt, iż Rosy nie było w mafii. Atmosfera dookoła była jakby lżejsza i ze wszystkich zszedł ciężar, którego nigdy nie byli nawet świadomi. Korytarze budynku przemierzał teraz sam szef - Thaichi. Zmierzał on do pokoju swojego wnuka, który naprawdę nie miał zamiaru wstawać. Nie trudząc się pukaniem wszedł do środka.
- Wstawaj - powiedział twardym męskim głosem. Albinos przekręcił się pod kołdrą.
-Spierdalaj, śpię - wymamrotał niewyraźnie, odganiając dziadka ręką, jakby był zwykłą muchą, której Alex chciał się pozbyć z pokoju, a jednocześnie był zbyt leniwy, żeby wstać.
Mężczyzna nie okazał się szczególnie zdziwiony, jednak trzeba przyznać, drażniło go takie zachowanie. Zacisnął pięści i odetchnął.
- Do dziadka tak? - Skomentował to pod nosem. Zaraz pomógł temu niesfornemu gówniarzowi wstać. Chłopak momentalnie został odkryty i wpadł w szafę z ubraniami, podczas gdy mężczyzna nawet nie ruszył palcem.
- Za co to?
- Za lenistwo - dostał natychmiastową odpowiedź. Fuknął, po czym podniósł się powoli. Mimo wszystko podszedł do dziadka, wchodząc mu na kolana i wtulił się w niego. Rękawy mężczyzny wyjątkowo były podciągnięte aż do łokci, przez co widoczna była siateczka wszelakich blizn. Fascynowały one Alexa. Bez skrępowania zaczął jeździć po nich opuszkami palców.
- Jest mi zimno, a ty każesz wstawać... - Mruknął, całkowicie skupiając się na przedramionach dziadka. - Poza tym myślałem, że to kto inny, wiesz, że do ciebie bym tak nie powiedział.
- Jasne, jasne - skwitował Thaichi, chociaż doskonale wiedział, że była to prawda to z pozoru podszedł do wytłumaczeń wnuka bardzo sceptycznie. Nabrał głęboko powietrza i bez oporu zrzucił Alexa na podłogę. - Koniec tego dobrego, zbieraj się - rozkazał. Dla chłopaka takie lądowanie na ziemi nie było nowością, szczególnie, że upadł na puchaty dywan, który idealnie zamortyzował uderzenie.
- Dobra, idź sobie, ja się ubiorę i wyjdę - Szatan miał oczywiście w poważaniu słowa wnuka. Położył się na jego łóżku, zakrywając przedramieniem oczy. On by tylko spał i spał, i spał. Nawet teraz nie był do końca przytomny, jednak musiał załatwić kilka spraw na mieście, dlatego postanowił odwieść wnuka na autokar. Przynajmniej miał wtedy pewność, że pojedzie na wycieczkę, a nie będzie gdzieś szlajał przez ten czas. Albinos prychnął pod nosem. Nie chciał wychodzić, to niech nie wychodzi. Przecież się go nie wstydził, bo czego miałby? Zdjął z siebie koszulkę, w której spał. założył pierwsze lepsze bokserki z szuflady, później koszulkę i ogrodniczki. - A, właśnie, Alex. W kuchni czeka na ciebie jedzenie - przypomniał dziadek.
- Ale ja nie chcę jeść - ubierający jasne botki z platformami chłopak skrzywił się. Zasznurował swoje buty na kokardkę.
- Rosa powiedziała, że jak nie zjesz to cię wypatroszy - mężczyzna odpowiedział obojętnie na narzekanie wnuka. Każdy wiedział, że ta kobieta wie wszystko. Dosłownie wszystko, co dzieje się w mafii. Chociażby głupie niezjedzenie śniadania, ona i tak będzie to wiedzieć. Chcąc nie chcąc Alex musiał skonsumować pozostawiony przez nią posiłek. Potem wziął swoją walizkę i powędrował z dziadkiem do samochodu. Zajął miejsce pasażera, ani myśląc o zapięciu pasów. Ten staruch nie doprowadzi do żadnego wypadku, albinos był tego pewny. Thaichi nic nie mówił. I tak był już poirytowany zachowaniem swojego wnuka, a raczej tempem, w jakim się on szykował. Było niewyobrażalnie powolne i jak zwykle wyjechali w ostatniej chwili. Albinos w ręku trzymał kubek termiczny z czarną kawą. Prawie codziennie ją pił, żeby dać sobie porannego kopa i móc normalnie funkcjonować. Thaichi przez chwile skierował wzrok na zamyślonego chłopaka.
- Jak dobrze pójdzie to niedługo zaczniemy twój trening i może jeszcze przed maturą pójdziesz na pierwszą misję - oznajmił mu po dłużej chwili milczenia.
- Mhm - tylko taką odpowiedź otrzymał, gdyż Alex wcale nie był tym zainteresowany. Był to temat, którego chciał unikać. Trening? Przecież i tak był zwykłym człowiekiem, nie podoła temu wszystkiemu. Dotychczasowe życie było lepsze, a misje? Trenowanie sprawności fizycznej? Orientowanie się w tym wszystkim, co dzieje się w mafii? To zupełnie nie była jego bajka.
- A wiesz w czym chciałbyś się specjalizować? - Thaichi wciąż uparcie drążył temat. Był zawiedziony, chciał, żeby jego własny rodzony wnuk okazywał więcej entuzjazmu w stosunku do rzeczy tak ważnych.
- Wszystko mi jedno - Kolejna obojętna odpowiedź. Alex wzruszył krótko ramionami, umieszczając kawę w uchwycie na napoje.
- I co ja mam z tobą zrobić? - Razem z Rosą, Thaichi zamartwiał się przyszłością chłopaka. Od zawsze wykazywał zero entuzjazmu, jeśli chodzi o sprawy mafijne, a ani jedno, ani drugie nie za bardzo wiedziało co z tym fantem uczynić.
- Oj dziadek, daj spokój, wszystko samo wyjdzie.
- Problem w tym, że nic samo się nie zrobi. A z tobą jest tak, że albo jesteś wszechstronnie uzdolniony, albo po prostu jesteś kretynem - mężczyzna nie trudził się o miłe, łagodne słówka użyte w stosunku do tego dzieciaka.
- Miły jesteś jak drzazga w dupie - Alex nie potrafił być spokojny. skrzyżował ręce na piersi. - Gdybym był kretynem to nie dostałbym się do tego liceum - dostałby się bez problemu, ale polegałby wtedy na pieniądzach, a nie na swojej wiedzy - dlatego jak widzisz, jestem wszechstronnie uzdolniony! - Skwitował ostatecznie. Kiwnął głową, spoglądając na wnuka z politowaniem.
- Tu nie chodzi o wiedzę. Potrafiłbyś przebywać wśród wrogów i nie stracić własnej świadomości? Umiałbyś milczeć mimo tortur? Dałbyś radę zachować zimną krew, kiedy ktoś będzie potrzebował twojej pomocy? - Zapytał, bacznie obserwując chłopaka, nawet jego najmniejszy ruch. Mowa ciała prosto potrafiła zdradzić, czy dana osoba kłamie, czy też nie. Czy się waha, czy nie. Albinos spuścił głowę pod wzorkiem mężczyzny. Chciał uniknąć patrzenia w te oczy. Nie wiedział w tej chwili nic. Czy dałby radę? Czuł, że nie, szczególnie po swoim wczorajszym popisie podczas operacji. Zacisnął dłoń, zmarszczył brwi, po czym skierował swój zdeterminowany wzrok w stronę starszego od siebie mężczyzny.
- Nie zadawaj mi takich pytań, nie wiem tego. Ale wiem co innego. Czy ci się to podoba, czy nie, jestem twoim wnukiem. I chociaż urodziłem się tylko człowiekiem, to mogę mieć cokolwiek po tobie. nie wiem co, nie wiem czy na pewno, ale nigdy nie mów, że mógłbym cię wydać. Co jak co, ale rodziny się nie zdradza, tak? Więc wypierdalaj mi z takimi tekstami i najlepiej się do mnie wcale nie odzywaj! - Sugerowanie, że mruknie cokolwiek na ich temat było dla niego naprawdę dużym ciosem. Thaichi usłyszawszy jego słowa, nachylił się nad drżącym wnukiem. Uśmiechnął się, przeczesując białe włosy palcami, jako że maska uniemożliwiała mu ucałowanie go w czoło.
- Wiem, Alex. Jesteś tylko człowiekiem, ale masz moje geny. Jak będziesz gotowy to pewnie się okaże - westchnął głęboko. Wiedział, że chłopak musiał się jakoś rozładować, ale nie był pewien na ile jego słowa były prawdą, a na ile wypowiedziane ze złości. Oczywiście, mógł nie wydać rodziny, ale wciąż musiał wyjść z tego cało psychicznie. Thaichi już zbyt dobrze wiedział, jak łatwo jest naprawić rany ciała w porównaniu z tymi duchowymi.
- Idę, cześć - Alex wyszedł z samochodu. Zabrał kawę, walizkę i poszedł w swoją stronę.
- Baw się dobrze - zażyczył mu jeszcze dziadek i pojechał załatwiać swoje sprawy, które z pewnością były ważniejsze, niżeli jakaś wycieczka integracyjna w szkole.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz